Praktyka dietetyka – 10 najczęstszych pytań cz. 2.
uwaga! tekst nosi znamiona lekkostrawności :) Złe ziemniaki oraz pieczywo, niskokaloryczne diety i gazowana woda – z tematem tych mitów żywieniowych dietetycy spotykają się najczęściej. Praktyka dietetyka pokazuje dodatkowo jeszcze kilka trudności o których warto wspomnieć młodszym kolegom. Nie zawsze bowiem nasze starania znajdują pozytywny odzew u Pacjenta, czasami trzeba mocniej go zmotywować, ale przede wszystkim uważnie słuchać. O co pytają najczęściej?
Nie mam czasu. Czy nie da się prościej?
Jeśli w diecie rozpisaliśmy mega skomplikowane pasty do chleba na bazie wyszukanych produktów albo zapiekanki wymagające wykonania kilku czynności naraz – wtedy faktycznie pytanie może wydać się podstawne. Nie każdy ma czas na przyrządzanie w ciągu dnia pięciu skomplikowanych, choć pysznych potraw, nie każdego też stać na codzienne zjadanie awokado, świeżego halibuta czy polędwicy. Ale gdy pytanie to pada na widok kanapki z białym serem na śniadanie, rybą z warzywami i kaszą z pary (jednej pary z jednego garnka!) i kolejnej kanapki na kolację, wtedy niejeden dietetyk może poważnie zwątpić w sens swojej pracy. Pocieszymy Cię – to nie brak Jego czasu. Warto po prostu zrobić wtedy kurs z efektywnej motywacji Pacjenta, któremu po prostu się nie chce i szuka wszystkich możliwych wymówek. Doświadczenie pokazuje, że każdy ma w sobie pewne pokłady chęci – trzeba je tylko umiejętnie wykrzesać. A każdy drobny krok w lepszym kierunku to szansa na zdrowie naszego Podopiecznego i wielka duma, że jednak się udało. Pacjent wszystko neguje? – nic na siłę. Nadgorliwość nigdy nie jest dobra.
Tylko 2 kilogramy w miesiąc? Znajoma schudła ponad 10 w trzy tygodnie. Dlaczego tak?
Kwestia tempa chudnięcia w wyżej wskazanym kierunku nie wymaga chyba komentarza. Kolejna godzina pracy z Pacjentem mija więc na tłumaczeniu zawiłości metabolizmu i przekonywania, że dla stałej redukcji nie potrzeba ciężkich głodówek. Ba! Że odchudzając się można jeść naprawdę dobrze i czerpać z tego przyjemność. Na szczęście, w 99% przypadków udaje się nam sprawę dziesięciu kilo w miesiąc wyprostować :)
Na ile jest ta dieta?
Tak samo jak do stopniowego gubienia kilogramów, tak i do zmiany nawyków, praktyka dietetyka pokazuje, że ciężko jest czasem przekonać naszych Pacjentów. Winę znów zwykle ponoszą media, które na okrągło promują szereg diet „na chwilę” – na oczyszczenie, na 5 kilo mniej, na ładną cerę, na płaski brzuch… Problemem staje się wytłumaczenie Pacjentowi, że zdrowe nawyki należy utrzymywać całe życie, a nie przez 30 czy 100 dni. Jeśli nauczymy tego siedzącą przed nami kobietę lub mężczyznę – możemy sobie gorąco pogratulować.
Czy muszę jeść kiełki i wmuszać w siebie znienawidzone pomidory?
Często Pacjent się nie poddaje. I jeśli nie wyszło mu we współpracy z jednym dietetykiem – szuka kolejnego. Pochwalmy go koniecznie, bo to oznacza, że ma naprawdę dużą potrzebę zmian i motywację do działania. A że różnie bywało? Sami dobrze wiemy, że nikt z nas alfą i omegą nie jest, a praca z Podopiecznym może czasami polegać na metodzie prób i błędów. Często potem te błędy mamy okazję wyprostować proponując alternatywne rozwiązania, ale równie często Pacjent może się zniechęcić porażką i zrezygnować z wizyt w naszym gabinecie. Podstawą jest więc ULTRADOKŁADNY wywiad, w którym wypytamy o wszystko co tylko się da – zwłaszcza preferencje żywieniowe Pacjenta. To, że pomidor i kiełki są zdrowe – dobrze wiemy. Pacjent zapewne też. Ale nawet jeśli ozłociłyby każdego wcześniej zjedzonego hamburgera, to nie zmusimy do ich konsumpcji kogoś kto ich po prostu nie lubi. Jeśli będziemy do tego dążyć, łatwo zrazimy do siebie Pacjenta. Niech modyfikacje naszej współpracy polegają raczej na doszacowaniu zapotrzebowania czy propozycji innych zamienników. Wmuszanie w Pacjenta czegoś czego szczerze nienawidzi – mile widziane już na pewno nie będzie. Sprawdzajmy wywiady i diety kilkukrotnie zanim wydamy je swoim Podopiecznym!
Jesteś dietetykiem? Rozpiszesz mi JAKĄŚ dietę?
Pytanie to znalazło się na naszej liście nie bez powodu – w końcu to blog skierowany do dietetyków, warto więc wspierać się wzajemnie. Niejeden z nas został bowiem przez nie wprawiony w zakłopotanie, dobrze więc wiedzieć, że podobną sytuację mieli koledzy. Odkąd zdrowy styl życia zaczął być na topie, pytanie pada z niesamowicie rażącą częstotliwością. Od znajomych i nieznajomych. „JAKAŚ dieta” kojarzy się im bowiem z rozpiską-szablonem, którą można skopiować w 5 minut i przesłać dalej. Nikt nie wiąże tego z przynajmniej dwugodzinnym opracowywaniem zaleceń. Problem nawarstwia się również w związku z brakiem regulacji zawodu, co sprawia, że takie praktyki faktycznie miewają miejsce, niestety zazwyczaj u „nie-dyplomowanych dietetyków”. Każdy z nas spotkał się też głośnym milczeniem po podaniu propozycji ceny za wykonanie naszej usługi. Jak to wymownie kiedyś padło na kilkutysięcznej grupie dietetyków: ja ułożę Ci po znajomości dietę, Ty po znajomości zapłać moje rachunki. PS rzecz nie tyczy się każdego. Obok nas jest przecież mnóstwo osób, którym po prostu musimy pomóc – bliscy przyjaciele, bliscy z rodziny. Jeśli jednak przypomina sobie o nas koleżanka z podstawówki, która 10 lat wcześniej udawała, że nas nie zna – warto zastanowić się nad swoim cennikiem ponownie :)
A z czym spotykacie się Wy? Podzielcie się ulubionymi pytaniami.
By zobaczyć część 1. wpisu wejdź na https://kcalmar.com/dietetyk/blog/2016/07/23/mity-dietetyczne/
*tematyka opracowana na podstawie ankiety w grupie na Fb do której należy ponad 4 tysięce dyplomowanych dietetyków