• Kategorie
Mity dietetyczne - 10 pytań do dietetyka cz. 1.
Data publikacji: 23 lipca 2016

Mity dietetyczne - 10 najczęstszych pytań do dietetyka cz. 1.
 

Uwaga! tekst nosi znamiona lekkostrawności :)
 

Mity dietetyczne - powszechny problem w pracy dietetyka
 

Wystarczy zaledwie rok pracy w zawodzie dietetyka, żeby szybko przekonać się jak mocno media potrafią wpłynąć na wiedzę i przekonania człowieka, szerząc wiarę w mity dietetyczne. Odpowiednio zastosowane chwyty marketingowe, właściwe osoby na właściwym miejscu (czyt. znane i lubiane) i da się nam wmówić wszystko. Mocno zakorzenione mity dietetyczne- przekonania niektórych Pacjentów ciężko później wyeliminować. Jeszcze ciężej wprowadzić w ich miejsce to co właściwe i zgodne z ogólnymi, zdrowymi normami. Zwłaszcza gdy ich żywieniowym guru staje się telewizyjny celebryta.  
 

Najczęstsze pytania do dietetyka – dziś w odsłonie pierwszej, czyli popularne mity dietetyczne
 

Można jeść ziemniaki, makaron i chleb?
 

Chyba jedno z najczęściej zadawanych nam pytań. W ich podejmowaniu przodują zwłaszcza kobiety, które dietetyczne nowinki uwielbiają wyszukiwać w kolorowych pismach. Nie ma w tym nic absolutnie złego, im więcej czytamy, tym więcej opinii możemy sobie wyrobić.  Warto jednak uświadomić Podopieczną, żeby te wszystkie rewelacje zawsze brała przez pół. Przyjęło się więc m.in. że makaron oraz chleb tuczą, a węglowodany są definitywnie złe i do niczego niepotrzebne. Sytuacji nie pomaga również moda na żywienie bezglutenowe, które – jak każdy dietetyk wie – celowe jest tylko i wyłącznie w przypadku faktycznie stwierdzonej celiakii (ewentualnie w kilku innych wyjątkowych wypadkach).  
 

To w takim razie co mam jeść?
 

Mięso czerwone - niet, soki owocowe sygnowane niegdyś jako porcja zdrowia – niet, biały chleb - niet, szynka - niet, to CO W TAKIM RAZIE? – denerwują się Pacjenci. Nie dziwmy się im, bo to co dla nas wydaje się oczywiste, dla nich bywa czarną magią. Stąd cierpliwość to jedna z cech, jaką dietetyk posiadać MUSI obowiązkowo! Czasami idzie łatwo, bo większość podopiecznych jednak ogląda dobre programy w telewizji, czyta aktualne doniesienia, albo po prostu obserwuje znajomych, którzy pierwsze kroki w podejmowaniu zdrowego stylu życia mają za sobą. Wtedy stopniowo jesteśmy w stanie zdziałać wiele, by wyeliminować. Gorzej gdy w grę wchodzi poważne schorzenie w którym Pacjent musi wykluczyć sporo produktów żywnościowych. Ciężko wówczas wyjaśnić kobiecie z insulinoopornością, że teoretycznie zdrowa i promowana wszędzie kasza jaglana będzie dla niej zła, a u celiaka nawet najmniejsza ilość glutenu może doprowadzić do wystąpienia poważnych objawów. Tu praca dietetyka jest najtrudniejsza.  
 

Czy tych kalorii nie jest za dużo? Czy na pewno schudnę jedząc tyle?
 

600, 800, max może z 1200. Tyle kalorii przyjmowała lwia część Pacjentów większości z Nas. Nieważne, że kobieta waży ponad 100 kilogramów, a mężczyzna trudni się ciężką pracą fizyczną. Media i niestety również nie do końca ukierunkowana służba zdrowia (wszyscy dobrze wiemy o czym mowa) skutecznie zaszczepia Pacjentom pojęcie ubogoenergetycznej diety jako najlepszej w drodze do redukcji, bądź normalizacji objawów schorzenia. Pół biedy gdy w grę wchodzi dieta zdrowej osoby – „co najwyżej” rozwali się  jej metabolizm. Gdy drastyczną dietę, na zlecenie przykładowo diabetologa prowadzi kobieta z cukrzycą ciążową – sprawa zaczyna robić się poważna. Tym bardziej, że często słowo dietetyka nic nie znaczy. „A bo w telewizji mówili… a lekarz zalecił” – słyszymy na co dzień.
 

Jestem taaaaka najedzona. A chudnę! Jak to możliwe?
 

To zdziwienie kocha każdy z nas. Zwłaszcza jeśli siedzi przed nami weteranka wszystkich możliwych kombinacji diet, z głodówką włącznie. Wreszcie mamy naoczny dowód na to, że zdrowe, odpowiednio zbilansowane i przede wszystkim pełne przyjemności żywienie ma sens! I to jaki! Gratulacje dla Was i Waszych Podopiecznych!  
 

Nie musi być niegazowana?
 

Dziwne pytanie, którego pochodzenia nie zna żadne z nas. Być może wynika ono z przeświadczenia o „lekkostrawności” niegazowanej, być może jeszcze z innego powodu? Niemniej jednak, radość jaką wywołujemy „pozwoleniem” na bąbelki w wodzie jest bezcenna :)  

A Wy - z czym spotykacie się na co dzień? Czekamy na Wasze komentarze.  
 

*tematyka opracowana na podstawie ankiety w grupie na Fb do której należy ponad 4 tysięce dyplomowanych dietetyków

Maria Brzegowy

Maria Brzegowy

Dietetyk

mgr inż. Maria Brzegowy – absolwentka kierunku Technologia Żywności i Żywienie Człowieka w specjalizacji Żywienie Człowieka z dietetyką. Aktualnie w trakcie realizacji pracy doktorskiej w temacie możliwości wzbogacenia i wykorzystania w żywieniu mleka sojowego. Na co dzień pracuje w dwóch przychodniach – Gastromedica w Krakowie oraz I-medica w Żegocinie. Na …