Pytanie:
11 lipca 2018
Mam ogromny problem i kompletnie nie wiem jak sobie z nim poradzić. Ważę 80kg przy 164 wzrostu, wiec jestem na granicy otyłości. Od 4 lat pracuję w biurze, wiec nie mam za dużo ruchu. Moja waga i wygląd mnie załamują, jestem niepewna siebie i brak mi energii. Po pracy często padam na łóżko i tak zostaje bo po prostu nie mam sily. Niestety nie potrafię schudnąć. Bylam na diecie pudelkowej, później u dietetyka, na dietach dopasowanych do mnie. Niestety nie jestem w stanie na zadnej diecie wytrzymac. Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze ciągle myślę o dietach i swoim wyglądzie, ktory mi potwornie przeszkadza. Prawda jest taka, że nie mogę na siebie patrzeć. Niestety im bardziej myślę i im solenniej sobie obiecuje, ze tym razem wytrwam, tym bardziej mam ochotę na słodycze i fastfoody. Mam wrażenie ze to już jest powoli paranoja, bo praktycznie nic innego nie zaprząta bardziej moich myśli. Próbowałam zacząć sie ruszac więcej. Kosztowało mnie to dużo, ale cały tydzień chodzilam na 7 km spacery a na weekend pojechałam na splyw kajakowym ( mimo oporow, jakie mam przez swoją wagę). W efekcie przytylam 1kg. Rece mi opadły. Nie mam siły na kolejną próbę. Mam poczucie beznadziei i najchętniej nie wychodzilabym z lozka. Tkwie w takim stanie od kilku lat i jestem psychicznie skatowana. Jak z tego wyjsc? Jak sobie poradzic z ta obsesja i jedoczesnie schudnąć?
Odpowiedzi:
Tomasz Zięcina
13 lipca 2018
Po pierwsze psycholog lub psychiatra. To wyglada na typowe uzależnienie. Nie mniej grozne niz uzaleznienie od alkoholu, hazadru czy seksu. Zaczyna przejmować role dominujacą w zyciu i stanowi glowny cel mysli i działań. Druga sprawa to podejśc oczywiscie rozsadnie do diety i ćwiczen. Pisala pani o codziennej aktywnosci fizycznej. Po co? Najprostsza droga do zniechęcenia. Rozsadna dieta u dobrego dietetyka , u ktorego odzywianie bedzie przyjemnoscia a nie rygorystyczną karą + trening silowy 3 x w tygodniu - na ktory rowniez idzie sie z usmiechem na twarzy.
Anna Szponar
12 lipca 2018
Dzień dobry, co prawda nie jestem psychodietetykiem, ani psychologiem, ale rozumiem Pani frustrację. Postaram się dać jakieś wskazówki, może choć trochę pomogę. Przede wszystkim uważam, że mamy do czynienia z co najmniej dwoma problemami: zaburzeniami hormonalnymi, które „mieszają” w metabolizmie oraz z problemem psychologicznym. Myślę, że koniecznie należałoby sprawdzić tarczycę, korę nadnerczy oraz hormony płciowe. Ten brak energii, tycie, może być związany z niedoczynnością tarczycy. Oprócz tego możliwa tu jest insulinooporność, przy której trudno schudnąć. Myślę że warto zrobić krzywą insulinową oraz glukozę, bo bardzo możliwe, że ma Pani zaburzenia diabetologiczne. Uważam, że warto skonsultować się z psychologiem, bo widzę tu tendencję do zachowań i kompulsywnych i obsesyjnych Wspomina Pani o aktywności fizycznej o tym jak trudno było się Pani do niej zabrać, ale pomimo tego dzielnie były podejmowane formy aktywności. Uważam, że powinna Pani znaleźć coś co nie będzie stanowiło aż takiego problemu, na czym będzie można wytrwać. Jeśli spacery, to koniecznie albo w towarzystwie, albo z muzyką w uszach (o szybkim bicie) w ładnej okolicy. Ogólnie widzę tutaj tendencję do zachowań kompulsywnych i do wpadania, jak to Pani określiła w „paranoje” ,w „obsesję”. Jestem ciekawa jak wyglądała Pani dieta podczas odchudzania. Śmiem twierdzić, że była zbyt mocno restrykcyjna, ponieważ obsesyjnie próbowała Pani trzymać nad nią kontrolę. Podobnie z aktywnością fizyczną – może niekoniecznie trzeba było codziennie chodzić te bite 7 km plus jeszcze kajaki (które mam wrażenie nie były dla Pani frajdą). Może warto zmniejszyć dystans spacerów np. do 4 km. Poza tym nie radziłabym się przejmować masą ciała po tygodniu. Organizm, zwłaszcza kobiecy w zależności od cyklu miesiączkowego nabiera wody. Poza tym na to mogą mieć wpływ również leki, czy np. ilość soli w diecie. Co jeśli np. starała się Pani odchudzić i jadła więcej warzyw, ale je mocniej dosalała, żeby była „zjadliwe”? Mogło to spowodować nabranie wody. Proszę się nie poddawać po tygodniu zmagań i mierzyć efekt w dłuższej perspektywie czasowej. Poza tym dieta nie powinna być traktowana jako kara, jako coś co trzeba zrobić. Odchudzanie może być przyjemne i co jakiś czas można sobie nawet pozwolić na odstępstwa, bo w końcu nie jesteśmy więźniami jedzenia i jedzenie nami nie rządzi (przynajmniej nie powinno). Takie odstępstwa oczywiście z głową 😊 Do tego słodkości na diecie są dozwolone, tylko z odpowiednich przepisów! Na spokojnie, nie trzeba wszystkiego od razu eliminować, ale zacząć wprowadzać pojedyncze zmiany. Może warto po prostu skupić się na modyfikacjach? Niekoniecznie od razu na cięciu kalorii ale na nauczeniu się zdrowych wyborów. Zamiast lodów ze sklepu, zrobić domowe z bananów, zamiast ciastek, zrobić samej w domu takie słodzone erytrolem/ ksylitolem/owocami. Zamienic pieczywo białe na chleb żytni na zakwasie (i nie bułki grahamki, lub inne bułki pseudo-pełnoziarniste). Nie radzę też Pani liczyć kalorii, to nie jest ten moment u Pani, ponieważ liczby mogą podsycać obsesję i paranoję. Pozdrawiam i zaciskam kciuki! Mgr Anna Szponar Dietetyk kliniczny
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie.
Musisz napisać jeszcze 50 znaków
Zadaję pytanie